Poranek nadziei

stąd
raczej daleko
nie ma odwrotu
oni już widzą ciebie na końcu drogi
nie chcesz zawieść
nieomylności zawieszonych w powietrzu
ich święty śmiech
gdy ważysz na larwie języka
kamienny
przyziemny
spokój

ale to nie ja
i to nie my
to tylko ciało
zdradzone przez duszę
a w środku ty
sponiewierany
skonany

może wreszcie trzeba się odwrócić
i pójść w cholerę
za siebie
w tym ciele
nie dałbyś
funta kłaków

0 replies

Leave a Reply

Want to join the discussion?
Feel free to contribute!

Leave a Reply