za oknem
chcę przewidzieć
może narazie to nic
wszystko jakoś przebiega
nie zwleka
zrywane do życia w snach
i ja
obcy
bez zupełnego siebie
sprzed lat niewidzialnie już świetlnych
słonecznych
nie moje jesteś niosę na plecach w każdym bezsensie udając się ze spełnionego niczego w coś podobnie chorego
w płomień nagle zeszły do bezistnienia
bezmyślenia
mam problem
bezsenności
matko tej nocy
niech będzie pochwalony rozmalowany świt
za oknem do czarno-białej zmowy milczenia
jutra
Leave a Reply
Want to join the discussion?Feel free to contribute!