poszedłem w codzień
pozostawiłem tylko ręce
aby pielęgnowały twoje drzewo
poszedłem w codzień
zająłem
widzialną wszechobecnością
jej każdym cieniem we mnie
myliłem na zapytanie
krew
śmierć
pochodzenie
wiedziałem gdzie ślepy idę
widząc tylko zapamiętanie najwyższego czasu
i w tym teraz
w którym jeszcze jestem
boje się
ze w jego końcu
te ręce opadną