jakieś zamknięte koło

z drugiej strony
zawsze coś nadchodzi
ludzie o tym mówią
a później to zakopują jak dół pod sobą
będą latami wysiadywać
czekać
możne się z tego wreszcie wykluje
jakiś koniec świata
każdego z nas
jakieś zamknięte koło
zaciśnięte na pokoleniu
które nie wiedziało że jest ostatnim
prawdziwym
łabędzim śpiewem
jakiejś cywilizacji
piekłem jakiegoś porządku
odzwierciedleniem
upadłego kosmosu

i nie czuję się winny
byłem tylko zwierzęciem w zaprzęgu procesji
kiedy na moich oczach
bezbronna
samotna przeszłość
żywa
odzierana z twarzy
była grzebana u mych stóp

bo mimo tego
byłem świadkiem jednego życia
własnego ja
które mnie nie przerosło
i nie przerośnie mnie jego śmierć
wczoraj przeze mnie spętana

po co

kiedyś sobie przypomnę
po co bylem
te gwałtowne ruchy
narodziny
śmierć
pierwszy seks
ostatni dzień
szkoły z tego życia

przypomnę sobie że byłem
dla ciebie

na więcej

obudziłem się
ale zapomniałem do czego
coś miało być
zwykle coś
czego już nie ma
odeszło
kiedy jeszcze spałem
i tylko we śnie przypomniałem sobie
że było na wyciągniecie ręki
budzik z przeszłości
który tylko zmierzył czas
bez znaczenia resztki
pozostałości pamięci
zakopane w genach
chowane po kieszeniach razem ze słońcem
drobne
którymi zapłacę za przyszłość
jeśli mi jej jeszcze w ogóle trzeba
na więcej
niż na teraz

 

mnie zbaw ode mnie

Ojcze mój, któryś jest w niebie
święć się imię Twoje;
przyjdź królestwo Twoje;
bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi;
chleba powszedniego daj, jak ci się chce lub nie;
i odpuść mi moje winy,
jako i ja odpuszczam tobie;
i nie wódź mnie na pokuszenie;
ale mnie zbaw ode mnie.

stary

dzisiaj
modlę się do ciebie abyś był Bogiem
kiedy ty modlisz się do mnie
bym bywał człowiekiem
nie ma sprawy
stary
idź pierwszy
poganiamy się po niebie pobożnymi życzeniami
wniebowzięci że na zawołanie
zmęczeni
wściekle psy
goniące za plastikowym zającem zadośćuczynienia
mamy wreszcie wspólny język
nawet słowa znalazłem
na pożegnanie

kolejne

Sunday, bloody Sunday

wyszła z pokoju, aby zgasić światło w łazience
zostałem w wannie
do niedzieli się zagoi
w poniedziałek będę znowu na przystanku
do wtorku
czekał na autobus z zeszłego czwartku
którym przyjechała z piątku na sobotę

jazda w tygodniu
i we mnie
po ciemku

she left the bedroom to turn off the lights in the bathroom
but I remained in the tub
by Sunday it will heal
on Monday I will be back at the bus stop
to Tuesday
waiting for the commute from last Thursday
she took to stay overnight
Friday through Saturday

riding the week wild
me
still in the dark

 

nie uciekniesz

rozmawiałem wczoraj z twoim makijażem
podobał mi się
ale milczał w najważniejszych kwestiach
i tylko ty pod nim  rozmazałaś się słowami
zabawnego nierozpoczęcia
jakby był jakiś cel
którego nie mam

mam wszystkie

wiec nie uciekniesz
nie schowasz się
nie pod makijażem
nie pod ubraniem
ani za słowami

widziałem twoja dorosłość
i nie chce aby ona
spadła w starość niepostrzeżenie jak moja

uratuj się

poszedłem w codzień

pozostawiłem tylko ręce
aby pielęgnowały twoje drzewo
poszedłem w codzień
zająłem
widzialną wszechobecnością
jej każdym cieniem we mnie

myliłem na zapytanie
krew
śmierć
pochodzenie
wiedziałem gdzie ślepy idę
widząc tylko zapamiętanie najwyższego czasu
i w tym teraz
w którym jeszcze jestem
boje się
ze w jego końcu
te ręce opadną

 

 

Odwrócony Anioł

dzisiaj przy stole usiadł ze mną Odwrócony Anioł
miał ręce
zrobione z moich
i dotykał nimi na klawiaturze słów
jakby były z moich ust
zrodzone
tak zostało

wynikały z nich
powoli
niezapomniane myśli z wczoraj
chciały być w dzisiaj
i tu
wbrew sobie
przyszedłem po nie

nie jutro

jutro będzie lepiej
bo go nie będzie
albo będzie ale nie jutro
tylko nigdy przyjdzie
i jak przyjdzie nigdy to po co być?
skoro można nie być zawsze
i z tym żyć