Życie jako lekarstwo na ból dupy w niebie

zobaczysz
będzie cudownie
powrócimy tu jako kwiaty
by ranem
zaorane swiatlem
stratowało nas bydło nowych pokolen
pędzone horyzontem od ogona do mordy
zaszczute strachem
gnojem
szarpane po organach duszy i ciala
przez hieny Szatana

odrobimy straty do śmierci własnej
i wszystkich Obcych miedzy nami
a prawa stworzenia okażą nam łaskawość zapomnienia  i moze wtedy
uwolnieni
zatańczymy pod butem naszych właścicieli
oraz każdej zarazy jaką nam podadzą na dzień dobry i dobranoc

wiec Boże,
tak
to bedzie cudownie
obudzić się we śnie
kolejnego Istnienia

budować wyniosly zamek ktory nie będzie nasz
ale będziemy walczyc z jego wież pazurami i krwią
smiercia i niedoczekanym zmartychwstaniem

niepoczytalne niebo
co noc wyczaruje nam jakiś piekny los
najazd dzikich hord
rzez
albo potop

przyznaj bracie, że kochasz
podany do ust
Ziemi kurz
padół u stóp
lekarstwo na ból dupy w niebie

 

 

 

 

 

Ojca i syna

W Polsce ziemia pachnie inaczej
inaczej pachną pąki nocy
inaczej pachnie sen rozkoszy
wewnętrzny obraz
z którego budzisz się pod drzewem życia
zbłąkanym psem
oszalałym zwierzęciem ojca i syna
za oknem Ameryka
bez wiary
na brzegu jeziora ognia
pod krwawym milczeniem Księżyca
wolam cie
na bezdrożach przed końcem pokoleń
ogarnij się

Spokojnie

tylko spokojnie
mój towarzyszu od dobrych rad i pocieszenia
razem
wejdźmy w jakiś lepszy świat natretni i ślepi
gdzieś po jaśniejszej stronie monety rzuconej od niechcenia przez oszalałych Aniołów

tam kupimy chleb
i tam kupimy przestrzeń na poranny śpiew
wezmiemy miód do ust i w serca
i nawet zaćmienie słońca po mojej stronie szaleństwa
gdzie Nic zaczyna się od końca
a Wszystko jest bez poczatku
wyjawi nam milczace tajemnice istnienia
tylko spokojnie
spokojnie

Miejsce bez nazwy

Jak wściekłemu psu
Wieczności
wyrwałem to życie z gardła
nieporozumienie
codzienna walka na kly

Wieczność czuje się rozdarta
ma pretensje jakby moje życie
prowadziło Czas donikąd
w Nieokreślenie bez nazwy
bez korzeni w jakąkolwiek relację z kosmosem
w niezbadane wyroki boskie
w pomieszczenie bez okien
w ciemność domysłów

kłócić się z Wiecznością to tak
jakby uciekać przed ostatnią deską ratunku gdzie Czas
ma jeszcze miejsce
na jakąś zabawną historię
na wytłumaczenie się
pod sloncem

***

like from a dog’s throat
I tore this life away
from Eternity
major misunderstanding
and a waste of time

Now
Eternity
feels torn
has a grudge
as if my life
led Time to nowhere
indefinitely
where names and foundations do not exist
or have any roots in a relationship with the cosmos
into
unexplored divine judgments
into a space without windows
into the blindness of wild guesses

to argue with Eternity is like running away from the last resort
from anywhere where time still is
has a place
and some made up history to explain itself

Przystanek

to ostatni przystanek
do przyczyny wszystkiego
stoję na nim
bo urodziłem się na nimi
i na nim czekam aż podjedzie autobus z moją twarzą
i moim numerem

to jedyny środek lokomocji stąd do gdzies tam
gdzie stoi moja śmierć znowu spóźniona
znowu z wyciem
jakby nigdzie nie bylo
innych przystankow do czegokolwiek innego
niz ona

pewnie dlatego tak opustoszało moje widzenie zycia
poszedł Marek
ojciec
brat
poszła matka
idzie Anna
poszli na piechotę
do przyczyny wszystkiego

***
Last stop
before the reason for everything
I am standing here
because that’s where I was born
waiting
till the bus arrives
with my face
and my number
the only means of transportation from here to somewhere else
sudden death
with a bang
late again
as if there were any other stops
to anything but here
maybe that’s why my remote viewing got so empty
Mark went
Andrew did
Ann followed
to the reason for everything
on foot

Drzewo niezycia

moje słowa nigdy nie ukrywaly mojego milczenia
moje spojrzenia
ślepoty

nigdy nie przeszkadzałem sobie
tym sobą innym

którym przelewałem w świt zmeczenie nocy
prorocze sny
w kamienie rzucone w twarz ludzkosci

tyle niepotrzebnego życia
w którym szukam się
codziennie
jakby to mialo znaczenie

Peace\ Spokój

spokój to finezja ciszy
cisza to przestrzeń między dwoma myślami
każda myśl żyje kosztem mojej ciszy

na wszystko przychodzi pora
za pięć minut do ostatniej chwili
tam dopiero budzimy się
i zaczynamy żyć

***

Peace is the finesse of silence
Silence is the space between two thoughts
Every thought lives at the expense of my silence

There is time for everything
within five minutes till the last minute
where we wake up
and finally begin to live

Chodźmy

chodźmy już
spróbujmy zrobić z tego dnia sukces
oprócz oczywistego sukcesu życia który już jest w naszym myślach
w oszalalym krwiobiegu do jakiejś następnej rany

na przykład nazwijmy piękną rzeczywistość
imionami wierszy człowieka który wie czego nie mówi
kiedy milczy głosem sumienia
odwraca się
do innego życia

młyn poezji tylko dla poety
spirala w dół
ciążenie
zawieszenie
słów
powoli wrastają mi korzenie zmysłów w bagno następnego dnia
jesteś moim uziemieniem
ja
będę dla ciebie pierwszym tego ranka
nieogolonym kwiatem lotosu

Po drodze

w mojej samotności jest miejsce dla wszystkich samotnych
wniebowzięta
leży w zbiorowej mogile całego pokolenia
pod sklepieniem modlitw
i jeżeli zasłużę na skrzydła
będziemy mogli porozmawiać o zbawieniu
o naszych odmiennych stanach całospalenia żywcem
pod wiezieniem słońca
księżyca
ciał po drugiej stronie domysłów
tej nieboskiej samodestrukcji

tak samo miejsce na miłość
leży odłogiem od ostatniego urodzenia
bo zęby
pazury
byly wazniejsze
biologia
z ostatniej matki i w drodze do Boga
chwilowa ciągłość emocji
o niekochaniu cyrku ani małp

albo nie jestem z małp
albo stąd

nadaje się tylko stąd
do niczego tutaj

***

rapture
there is a place for everyone
in my loneliness
it lies in the collective grave of the entire generation above
and if I deserve wings
we will talk about salvation
about our different states of self-immolation here
under the sun
moon
bodies on the other side of our best guesses
this divine self-destruction because
death or nothing
it’s just the tip of an iceberg I’m waiting on

place for love
lies fallow since last birth
to last mother
because my teeth
claws
they couldn’t wait
thanks God
there is a momentary continuity
about not loving the circus or monkeys
thus I’m not from the monkeys
or here

here
unsuitable
for anything

Poeta w nierzeczach

nie ma znaczenia
która Ziemia mnie spali
płaska
prawdziwa
okrągła
fałszywa
czy źrenica
od ciemności do światła cała z dziury do zatrutego źródła
oddalonego
spoconego
eksperymentu życia z chorej
ponadludzkiej potrzeby bezpieczeństwa Prometeusza

szukam złej rzeczy w ekstremalnych nierzeczach
ale wiem
że nie szukam uczucia dla losu z drewna rozpalonego obietnicą piekła nade mną
ogniem niepoczytalnego nieba ponad stadem przyziemnych analfabetów

co poeta miał na myśli?
widzialna ciemność
niewidzialne światło
czy na myśli miał gówno z małp
a może nie myślał
wreszcie o sobie